Pan Zielonka, co nad stawem

Mieszka sobie żabim prawem, 

Ma rodzinę wcale sporą: 

Dzieci pono aż pięcioro. 

Już od dziada i pradziada

Wielkie bagno tu posiada, 

I przy kępie, pod łopianem, 

Na folwarku tym jest panem. 

Tu na muszki w lot czatuje, 

Tu się kąpie, tu poluje, 

Tu napełnia staw swym krzykiem, 

A jest sławnym gimnastykiem. 

Jak dzień tylko się rozświeci, 

Hyc z kąpieli, woła dzieci,

I za chwilę kawalkadą

Taką oto sobie jadą: 

Ten najstarszy, co na przodzie, 

Rej prowadzi w tym pochodzie, 

A ma tuszę okazałą, 

Od swych ocząt zwie się: „Gałą”. 

Ten za ojcem, tak wesoły, 

Co się trzyma fraka poły, 

I ten w wielkich susach drugi: 

„Miech” i „Skrzeczek” na usługi. 

Czwarty „Żeruś” na ostatku

Pędzi, krzycząc: „Tatku! Tatku!”

Tatko, widzę, zapomina, 

Że ma też Żerusia syna! 

Lecz najmłodszy, pieszczoch wielki, 

Co się trzyma kamizelki, 

I na karku u tatusia

Wierzchem jedzie, zwie się „Trusia”. 

Tata chlubi się tym chwatem; 

Co odważnie śmiga batem, 

Choć kapelusz mu ojcowy

Całkiem zakrył czubek głowy! 

Nie wiem, czy się wam zdarzyło

Tę kompanię spotkać miłą? 

Lecz po deszczu rad się błąka

Z dziatwą swoją pan Zielonka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *